Frombork - śmiała wizja nowego portu

Projekt Aren-Architects to nie tylko pomysł na nową marinę jachtową ale cały pas nadzalewowy, który odwróci miasto frontem do wody.



Frombork to największe miasto portowe na południowym brzegu Zalewu. Morskie przejście graniczne dla jachtów płynących do Kaliningradu. Kopernik, Katedra, Planetarium, to słowa – klucze. Niestety dla żeglarzy jest tu bardzo niewiele miejsca! Bo Frombork dotychczas nie miał szczęścia dla projektów skierowanych dla żeglarzy. Istniejący port ma niewielką część przeznaczoną dla turystów wodnych - burtą może tam zacumować zaledwie kilka jachtów. Często stoją burta w burtę one w prawdziwych "tratwach", czasami stają dziobem do kei, ale kotwice w basenie portowym słabo trzymają.





W latach siedemdziesiątych postanowiono we Fromborku zbudować osobny port dla żeglarzy - na zachód od istniejącego. Zbudowano imponujące - jak na zalewowe standardy - molo, postawiono budynek stanicy - ówcześnie będącej we władaniu harcerzy. Miasto pamiętało jeszcze operację "Frombork 1001"w  ramach której drużyny harcerskie w ramach "czynu" porządkowały miasto. Na krańcu mola umiejscowiono stanowiska cumownicze dla statków pasażerskich i wodolotów. Z refulatu usypano na brzegu piękną plażę. Nikt nie słuchał rad żeglarzy, którzy ostrzegali, że przystań nie jest osłonięta od wschodnich wiatrów i fali, że manewry białej floty zamulą portowe akwatorium, a pozostawiona pod molem "przepławka" spowoduje dalsze spłycenia. Tak się też stało i po upływie kilku lat przystań przestała funkcjonować. Plaża zamieniła się w trzcinowisko i wylęgarnię komarów a żeglarze znowu nie mieli swojego miejsca we Fromborku. Pod koniec lat osiemdziesiątych podjęto próbę reaktywacji mariny. Pogłębiono port, wyremontowano zdewastowane molo. Plaży nikt nie próbował ratować, chętni i tak wybierali Krynicę Morską i plaże nad Zatoką. Minęły dwa lata i wszystko wróciło do stanu poprzedniego i postępującej degradacji.

Sam port we Fromborku też nie był przystosowany do przyjmowania żeglarzy. Spłycenia na wejściu okresowo nie zapewniały nawet 1,20 metra głębokości a pogłębianie prowadzone było jedynie od czasu do czasu. Nie było gdzie się wykąpać - bo nie każdy wiedział że jeden z wyglądających na toaletę niebieskich toy-toy skrywa... prysznic. Klucz "dla wtajemniczonych", u bosmana, po drugiej stronie przystani, oczywiście tylko do godziny 15.00, bo potem bosmanat zamknięty... Znawcy tematu nawiedzali okoliczne pensjonaty, gdzie w przypadku wolnych pokojów załodze pozwalano na kąpiel. Zdesperowani maszerowali przez całe miasto na camping. Były przyłącza prądu i można było u rybaków nabrać wody - ale czy to powód do przystaniowej chwały. Rezydujący w porcie Jachtklub Morski Dal też niewiele mógł zdziałać. Na wszelkie inwestycje potrzebne są ogromne środki a tych klub nigdy nie miał. W dodatku przydarzył im się pożar, po którym siedzibę klubu trzeba było odbudować.

Szanse na zmiany pojawiły się wraz z projektem Pętla Żuławska, w ramach której we Fromborku ma być zbudowana marina jachtowa... w tym samym miejscu co poprzednio.


Prezentowane dalej projekty pracowni Aren-Architects z projektem Pętli Żuławskiej wychodzą znacznie dalej poza budowany w ramach Pętli Żuławskiej port jachtowy (teren zaznaczony na zielono). Z rozmachem, imponująco i ciekawie przedstawiają wizję rozwoju Fromborka i zwrócenia go twarzą ku wodzie, ku Zalewowi, zgodnie z ideą "water front", gdzie architektura i zabudowa nadmorskich miast nie odwraca się od wody.

















Piotr Salecki

Odpowiedzi

Dodaj nową odpowiedź