Zalew Kaliningradzki: Rosjanie nie wpuścili "Aquarelli"

tekst z portalu trojmiasto.pl

Wystarczyły trzy tygodnie obowiązywania umowy o żegludze, a już pojawiają się pierwsze problemy. Mimo spełnienia wymaganych procedur, Rosjanie nie wpuścili na Zalew Wiślany polskiego jachtu "Aquarella", który płynął z Helu do Elbląga. Ministerstwo Spraw Zagranicznych domaga się wyjaśnień, a samorządowcy znad Zalewu Wiślanego apelują o przyspieszenie prac nad kanałem przez Mierzeję.

- Umowa o wolnej żegludze na wodach Zalewu Wiślanego weszła w życie w dniu podpisania. Przesądza o tym wyraźnie artykuł 12 –
twierdzą urzędnicy polskiego MSZ. Z tą interpretacją nie zgadzają się jednak rosyjscy pogranicznicy, którzy odmówili polskiemu jachtowi wpłynięcia na Zalew po trwającej pięć godzin odprawie w Bałtijsku. – Funkcjonariusze twierdzili, że Putin z Tuskiem coś tam uzgadniali, ale to nie ma znaczenia prawnego, bo umowa nie jest ratyfikowana – relacjonowali mediom żeglarze Aquarelli, Andrzej Zieliński i Mirosław Zemke.

Zdaniem dyrektora elbląskiego portu, ta sytuacja była do przewidzenia. – Od początku ostrzegałem, że tak skonstruowaną umowę Rosjanie mogą w każdej chwili zerwać lub jej po prostu nie przestrzegać, mnożąc procedury nie do przebrnięcia. Nie sądziłem jednak, że stanie się to tak szybko – mówi Julian Kołtoński, dyrektor Portu Elbląg.

Jak twierdzi dyrektor, umowa zawiera mnóstwo trudnych do spełnienia warunków, m. in. konieczność zgłaszania rejsu z aż dwutygodniowym wyprzedzeniem i przedstawienia rosyjskim służbom wielu tak naprawdę niepotrzebnych dokumentów [dopisek portalu zalewwislany.pl: z tego co wiemy, zgloszenie rejsu 14 dni wcześniej dotyczy jedynie żeglugi towarowej i nieregularnej statków pasażerskich, a nie jachtów].

Niezwykle uciążliwa jest też sama odprawa graniczna, która trwa kilka godzin i odbywa się w języku rosyjskim – rosyjscy pogranicznicy ani myślą porozumiewać się po polsku lub angielsku. O ile Polacy wychowani za PRL-u znają rosyjski ze szkoły, dla młodszego pokolenia lub żeglarzy z Europy Zachodniej to może być prawdziwy kłopot, zwłaszcza jeśli ktoś nie zna cyrylicy, a ma wypełniać rosyjskojęzyczne formularze.

Niezwykle kontrowersyjnym zapisem umowy jest też dopuszczalne zanurzenie jednostek – 1,2 m. – Wynika to z faktu, że Rosjanie jednostronnie zapisali, iż głębokość ich części Zalewu Wiślanego wynosi 1,8 metra, chociaż powszechnie wiadomo, że Zalew ma w tym miejscu aż 4 metry. Przy takim postawieniu sprawy do naszego portu nie ma prawa wpłynąć żaden statek pełnomorski, a jedynie jacht lub barka kursująca między Elblągiem a Kaliningradem – dodaje Kołtoński.

– Mimo podpisania umowy, konieczne jest zbudowanie kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną, gdyż tylko on może zapewnić swobodę żeglugi – wtóruje mu Henryk Horbaczewski, wiceprzewodniczący Komisji Współpracy Międzynarodowej warmińsko-mazurskiego Sejmiku.

Jak się dowiedzieliśmy, mimo tych przeciwności trójmiejscy przedsiębiorcy są nadal zainteresowani działalnością przewozową między Elblągiem a Kaliningradem. – Niedawno wydzierżawiliśmy terminal jednej z firm, która będzie sprowadzała do Polski rosyjski węgiel, a inny kontrahent będzie przez nasz port eksportował polskie i ukraińskie zboże –

Uruchomienie połączeń pasażerskich do Kaliningradu planuje Żegluga Gdańska. Z kolei kaliningradzki biznes jest zainteresowany przystąpieniem Elbląga do kartelu portowego Kłajpeda – Kaliningrad. Elbląg byłby w takim układzie portem dowozowym wobec Kaliningradu: polskie i być może słowackie ładunki byłyby dowożone barkami do Królewca i tam przeładowywane na statek pełnomorski, który wysyłałby je do portów zachodnioeuropejskich -
mówi Julian Kołtoński.

Kuba Łoginow

 

Odpowiedzi

Dodaj nową odpowiedź